Tak, tak drodzy trzecioklasiści nadeszła „ta” pora, kiedy trzeba sobie powiedzieć „zostało mi tylko 100 dni by: nauczyć się XX wieków z historii, 9339390 stron z biologii i zrobić prezentację z języka polskiego, która zrobi dobre wrażenie na komisji”. Jednak zanim się do tego zabierzecie trzeba innym opowiedzieć jak bawiliśmy się na studniówce.

„Polonez dance mix” tak można było by nazwać tradycyjny studniówkowy taniec. Wszystkie pary, które miały nas reprezentować podczas poloneza były zapewne zaskoczone, gdy usłyszały przyśpieszoną wersję utworu. Jednak osobniki płci żeńskiej jak i męskiej próbowały trzymać fason uśmiechając się nerwowo, przydeptując od czasu do czasu sukienki i potykając się o swoje nogi. Gdy zakończył się ten „bieg na 1000 metrów” wygłodniali udaliśmy się na małe, co nieco. Oczywiście jak od niepamiętnych lat przywitano nas „schaboszczakiem” w niebywale chrupiącej i grubej panierce (a może to była sama panierka?) i frytkami. Potem oczywiście odbyły się sesje zdjęciowe – stadne, mnogie, pojedyncze, parami, samotnie i jeszcze w wielu innych opcjach. Jednak, gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty muzyki na parkiecie zrobiło się tłoczno i gorąco. Bawiliśmy się przy wszystkich znanych i mniej znanych przebojach i każdy śpiewał … czasem lepiej lub trochę gorzej.

Wszędzie kręcili się „paparazzi”, którzy uwieczniali nasze poczynania: śpiewy, tańce, dziwne i tajemnicze ruchy pod stołami itd. Co chwila pojawiały się nowe potrawy – szaszłyki, kurczaki i paszteciki (mi najbardziej smakowały kuleczki ziemniaczane które, po zjedzeniu swojej porcji wyjadałam z talerza kolegi). Mimo, iż niektóre potrawy wydawały się według mnie „nie-do-zjedzenia” to po relacjach znajomych okazało się, że byłam w błędzie – jajka z majonezem „były genialne”, ale paszteciki to mamy robią lepsze. Myślę, że bal ten na długo utkwi mi w pamięci. Nie tylko ze względu na swój wyjątkowy charakter, ale również dlatego iż uświadomił mi, że mimo eleganckich drogich ubrań, mocnego makijażu i głośnego zachowywania, nadal wiele nam brakuje by móc się uważać za dorosłych, bo picie „procentów” nie czyni nas takimi…

Mandolinka Bramborova